Jakie mamy być? Takie, jak chcemy – silne mimo słabości, piękne wbrew temu, co nam się w sobie nie podoba, szczęśliwe bez narzuconego męskiego ramienia. Do tego doszły bohaterki obrazów ze znakiem „Girl Power”. Rozsiądźmy się zatem wygodnie i dajmy się im poprowadzić.
1. „Sufrażystka”
Początek XX wieku, Londyn. Kobiety mają dość – pracują w pocie czoła, zarabiając tyle, co nic. Żyją z dnia na dzień, bez perspektyw na lepsze jutro. O nim decydują mężczyźni, którym należy się posłuszeństwo i podziw. Czara goryczy jednak się przelewa. Matki, córki i żony mówią „Dość”. Nieraz za najwyższą cenę.
„Sufrażystkę” stworzyły kobiety, z dedykacją dla kobiet – tych, które oddały się sprawie ponad 100 lat temu i tych współczesnych. Z przesłaniem: Twój głos się liczy. Przekonuje się o tym filmowa bohaterka, grana przez Carey Mulligan. Partnerują jej wspaniałe Anne-Marie Duff, Helena Bonham Carter i Meryl Streep.
2. „Służące”
Lata 50-te, USA. 20-letnia „Skeeter” wraca w rodzinne strony po latach nauki. Zastaje swoje przyjaciółki w rolach gospodyń domowych. Tak naprawdę jednak ich życie upływa pod znakiem spotkań przy herbatce, której same nigdy sobie nie nalały. Od tego mają czarnoskóre służące. Dbają o cudze domy i dzieci, kochane jak własne. Takim była też „Skeeter”. Przeraża ją obłuda i sposób, w jaki traktuje się kobiety, którym nie tylko ona wiele zawdzięcza. A że marzy o zostaniu pisarką, postanawia spisać ich losy. Namawia jedną, później następną i kolejne. To, co usłyszy zmieni jej życie na zawsze.
Film, nagrodzony Oscarami, to przejmująca historia z morałem: Siła jest kobietą. To lekcja tolerancji, zrozumienia, miłości – przede wszystkim tej do siebie.
3. „Dziennik Bridget Jones”
Obraz bez wątpienia kultowy. Podany widzom lekko, ma absolutnie feministyczny przekaz. Bridget to – jak śpiewa z Chaką Khan – każda kobieta. Ciut szalona, niepewna siebie, walcząca z dodatkowymi kilogramami i nałogami. Szukająca faceta, ale też własnej tożsamości. Bawi i wzrusza, łatwo się z nią utożsamić, nawet przymykając oczy, gdy narobi zamieszania. Renee Zellweger wcieliła się w pannę Jones brawurowo, dając znak tysiącom kobiet, że dają radę – takie, jakie są.
4. „Lejdis”
Jak sam tytuł wskazuje, film o kobietach. Skrajnie różnych, ale doskonale się uzupełniających. Każda wnosi swój emocjonalny bagaż, w czwórkę zderzając się ze światem, czołowo. Widza też to nie ominie. I nawet jeśli chwilami bywa za słodko, bohaterki pozostają pełnokrwiste. Po obejrzeniu „Lejdis” życie nie wydaje się takie straszne, bo jest jeszcze śmieszne. Szczególnie jeśli jest się kobietą.
5. „Druhny”
Amerykańska komedia, promowana jako odpowiedź na „Kac Vegas”. Promocja promocją, bo „Druhny” są o wiele lepsze, niż wspomniany hit. Dialogi nie żenują, upadki po pijaku też. Rywalizacja damsko-damska jest siłą napędową historii. Ta pozornie jest przewidywalna, na szczęście twórcy szybko wyprowadzają z błędu. Bo gdzie są kobiety, tam nie ma mowy o przewidywalności. Jest za to mowa o solidarności, która koniec końców powinna zwyciężyć. Jajniki górą, tak jak lukrowane babeczki.
Tekst: Karolina Błaszkiewicz
Zdjęcia: filmweb.pl
For Vers-24, Warsaw