Kino jest tematem niezwykle obszernym. Z roku na rok powstaje coraz więcej filmów, bardziej rozwiniętych, zaawansowanych technologicznie. Widzowi jest niezwykle łatwo się zgubić. Mając ochotę obejrzeć naprawdę dobry film, trzeba się sporo naszukać, dokładnie przegrzebać strony takie jak Filmweb, lecz na to wszystko trzeba mieć trochę czasu. Dlatego też zdecydowaliśmy się stworzyć krótką, ale za to niezwykle bogatą listę filmów, które po prostu trzeba zobaczyć. Niektóre z nich są powszechnie znane, inne mniej, jednak wszystkie łączy obecność dwóch ściśle ze sobą powiązanych motywów. Przedstawiamy najwspanialsze filmy o miłości, pięknie, pięknie miłości i miłości do piękna.
Bon appetit!
Na sam początek, film absolutnie piękny. „Wielkie piękno” to przede wszystkim uczta dla oczu – niesamowite włoskie pejzaże, starannie dobrane barwy i mistrzowskie zdjęcia. W filmie Sorrentino patrzymy na Rzym oczami starszego mężczyzny, miłośnika sztuki, kobiet i luksusu, który na naszych oczach poszukuje piękna właściwego. Czas mija mu na licznych bankietach i imprezach organizowanych przez rzymską śmietankę towarzyską, obserwacji zwykłych ludzi na ulicy, przechadzkach się po pięknych, włoskich ogrodach, a widz towarzyszy mu na każdym etapie jego „wycieczki”. Jednak Paolo Sorrentino w swoim 2,5 – godzinnym filmie pokazuje nam nie tylko piękną wizytówkę Rzymu. Reżyser niezbyt dyskretnie demonstruje brzydotę elit – ludzi bogatych, próżnych i po prostu głupich. Oczywiście jest to obraz przerysowany, jednak kontrastowe zestawienie miasta, w którym nawet powietrze wydaje się pachnieć pięknem i zepsutych do szpiku ludzi błyskotliwie obnaża dosyć pesymistyczną rzeczywistość. Film nagrodzony został wieloma prestiżowymi nagrodami, w tym Złotym Globem i Oscarem w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny.
Następny film na naszej liście przenosi nas do innej europejskiej stolicy – Paryża. Znacznie starsze niż „Wielkie piękno” – „Ostatnie tango w Paryżu” jest kultowym filmem, który przeszedł do historii jako jeden z najlepszych filmów erotycznych wszech czasów. Bernardo Bertolucci stworzył dzieło, w którym wszechobecny erotyzm zostaje przekazany widzowi w sposób artystyczny, wręcz poetycki. Film opisujący dość specyficzny romans dwojga nieznajomych – starszego mężczyzny, zmęczonego życiem i młodej, energicznej kobiety wywołał w 1972 roku spore kontrowersje. My kochamy ten film za klimat, tak charakterystyczny dla Bertolucciego, nieziemskiego Marlona Brando, który wcielił się w jedną z głównych postaci, oraz Paryż, którego atmosfera sprawia, że miasto zdaje się być trzecim, równorzędnym bohaterem całej historii.
Romantyczny, tym razem w zupełnie klasycznym tego słowa znaczeniu, jest również film „9 i pół tygodnia”. Osoby znające się na kinie może oburzyć umieszczenie go między zdecydowanie bardziej „ambitnymi” dziełami, jednak on także odegrał dosyć istotną rolę w historii kina. Tak jak „Ostatnie tango...” wywołał na początku wiele kontrowersji. Nie da się nie zauważyć ewidentnych podobieństw między tymi dwoma filmami. Jednak na tym przykładzie łatwo jest zaobserwować najbardziej charakterystyczne różnice między kinem europejskim a amerykańskim. Osoby poszukujące filmu odznaczającego się wyszukaną fabułą, drugim dnem i głębią mogą się zawieść. Jest to film raczej niewyszukany, ale za to niezwykle seksowny, piękny, oraz przepełniony niezwykłymi ujęciami, które obecnie uznaje się za kultowe.
Skoro już wspomnieliśmy o jednym filmie w reżyserii Adriana Lyne’a, skupmy się na jego późniejszym dziele, które również opowiada o miłości. Jednak jest to miłość skrajnie inna, trudniejsza i niezwykle ciężka do zrozumienia – to uczucie, którym darzy zaledwie trzynastoletnią dziewczynkę czterdziestoletni pisarz. To właśnie Lyne podjął się ekranizacji genialnej powieści Vladimira Nabokowa pod tytułem „Lolita”. Nie była to pierwsza ekranizacja, jednak to właśnie ona odniosła największy sukces. Mimo że film nawet połowicznie nie oddaje istoty tej książki, sam w sobie jest z pewnością co najmniej bardzo dobry. W miarę udane przeniesienie na ekran stadium psychologicznego głównego bohatera, wprost idealny klimat i doskonale dobrana obsada. Jeremy Irons jest w swojej roli po prostu znakomity, ale i Dominique Swain, grająca młodą nimfetkę nie pozostaje w tyle. Osobom, które książkę już czytały film może wydać się nieco ubogi, jednak co tu dużo mówić – choćby najlepsza ekranizacja „Lolity” zawsze pozostanie w cieniu książki.
O miłości świeżej, młodzieńczej, wyzwolonej – tak w paru słowach można by opisać film Bertolucciego z 2003 roku pod tytułem „Marzyciele”. Isabelle i Theo – para bliźniaków mieszkających w Paryżu poznaje amerykańskiego studenta, z którym natychmiast nawiązuje wyjątkowo bliską więź. Amerykanin wprowadza się do ich mieszkania, jednocześnie gwałtownie wkraczając w ich dosyć nietypowy styl życia. Rozbrajająca swoboda panująca w każdym aspekcie życia bliźniaków, która z początku oburza zagranicznego gościa, później pochłania go bez reszty. Jednak miłości w tym filmie jest o wiele więcej. Przede wszystkim miłość do kina, dzięki której trójka bohaterów w ogóle nawiązała kontakt, a później rozwinęła nić porozumienia. Miłość do wolności, która przejawia się w tym jak Isabelle i Theo funkcjonują ma codzień, a samo ich życie zdaje się być wręcz apogeum wolności.
Miłości ciąg dalszy, a zarazem punkt kulminacyjny całej naszej filmowej listy. „Oczy szeroko zamknięte” – film, w którym miłość demaskuje najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy, skłania do złego, wręcz ciągnie na samo dno. Absolutnie genialne dzieło Stanleya Kubricka. Przesycone symboliką, intymnością, brutalnością mającą skłonić widza do reakcji. Film opowiada o szczęśliwym małżeństwie, które jednak w końcu dotyka kryzys. Ten trudny moment jest machiną pobudzającą do działania psychikę małżonka, który na oczach widzów przebywa długą i ciężką wędrówkę w głąb własnej świadomości. To czego się dowiaduje, okazuje się być szokujące, straszne, ale też pouczające. Towarzysząc mężczyźnie w czasie jego podróży, zostajemy całkowicie przez nią pochłonięci. Przestajemy sobie zdawać sprawę z tego co się dzieje naprawdę, a co jest tylko wytworem wyobraźni, snem, fantazją. Patrzymy na pojawiające się obrazy z ciekawością, strachem, później już nawet z obrzydzeniem i wstrętem, ale nie możemy oderwać wzroku. Na tym właśnie polega geniusz Kubricka. Stworzył film, w którym w pewnym momencie na tyle utożsamiamy się z bohaterem i jego stanem świadomości, że musimy towarzyszyć mu do samego końca w jego tajemniczej podróży. Całości dopełnia nastrojowa muzyka, starannie dobrane barwy i światła oraz fakt, że odtwórcy głównych ról – Tom Cruise i Nicole Kidman w trakcie kręcenia filmu byli jeszcze małżeństwem. Tak jak w filmie.
Na koniec wisienka na torcie – mistrz surrealizmu, odmienności i filmowej tajemnicy. David Lynch i jego „Dzikość serca”. Film, w którym miłość przechodzi w dzikość i szaleństwo. Wyjątkowo charakterystyczni bohaterowie – Sailor i Lula, jednostki wielbiące indywidualność, wolność i szaleństwo i ich długa podróż, będąca ucieczką przed kłamstwem i ograniczeniem. Lynch stworzył bajkę dla dorosłych, w której zło jest naprawdę okrutne a miłość, mimo że wystawiona na wiele prób, wyjątkowo mocna. Opisywanie fabuły jest zupełnie bez sensu, gdyż jej wierne zobrazowanie niemal graniczy z cudem a nawet sama próba zajęłaby spokojnie kolejne kilkadziesiąt linijek. Zresztą tak jak i w innych filmach Lyncha, wszystko, nawet fabuła jest odbierana bardzo subiektywnie. Baśniowa kraina dobra i zła, przepełniona kiczem i brutalnością albo Was zniechęci i wyłączycie film w połowie, albo pochłonie Was w takim stopniu, że z największą rozkoszą zagłębicie się w pozostałych dziełach reżysera… Reżysera, którego można nie znosić, albo kochać całym sercem.
Tekst: Julia Szułdrzyńska
Zdjęcia: materiały prasowe