Tekst: Karolina Błaszkiewicz
Zdjęcia: greyhouse.org
2:37. Tyle trwa najnowszy trailer adaptacji bestsellerowej powieści E.L. James. Premiera odbędzie się w najbliższe Walentynki, pytanie tylko, czy film spodoba się antyfanom autorki?
O 50 twarzach Greya mówi się albo dobrze, albo źle. Opinie są skrajne – po jednej stronie setki tysięcy, a nawet miliony zagorzałych fanów, po drugiej zaś podobna liczba przeciwników tej erotycznej historii. Popularność książki nie zmniejszyła się od momentu jej wydania, a zyski ze sprzedaży już ponad 100 milionów kopii, nadal płyną na konto James. Na to liczą również producenci obrazu – szum rozpoczął się jesienią zeszłego roku, gdy do wiadomości podano nazwiska odtwórców Christiana Greya i Any Steele. Role przypadły Charliemu Hunnamowi („Synowie Anarchii”) oraz Dakocie Johnson („The Social Network”). Aktor zrezygnował jednak po kilku tygodniach, co wielu ucieszyło. Szybko zastąpił go Jamie Dornan, Irlandczyk znany dotąd z „Marii Antoniny”, seriali „Dawno, dawno temu” i „Upadek”. Pierwszy klaps na planie padł na początku grudnia, a ostatni w lutym. Dornan i Johnson są na ustach wszystkich, paparazzi nie odstępują ich na krok, ale nie narzekają – ich kariery nabrały zaskakującego tempa.
Kilka miesięcy temu w sieci pojawił się pierwszy, oficjalny trailer filmu. Dzisiaj możemy oglądać już drugi. A co się w nim dzieje! Reżyserka Sam Taylor – Johnson nie miała łatwego zadania – presja była naprawdę duża, ale nie poddało się jej i to się opłaciło. Zapowiedź nie budzi skojarzeń z Redtube, a w wypadku erotycznego obrazu to niezły wyczyn. Tzw. „momenty”, których w „50 twarzach…” oczywiście nie brakuje, nagrano – wydaje się – z klasą. Łatwo też uwierzyć w chemię (nie tylko „łóżkową”) między głównymi bohaterami. W tle śpiewa znowu Beyonce, co jeszcze podsyca i tak gęstą atmosferę. Nie możemy się doczekać końcowego efektu! A Wy?
For Vers-24, Warsaw