Dziewczyny, opowiedzcie nam trochę o sobie – skąd pasja, determinacja i pomysł na salon dla dziewczyn z sąsiedztwa, który aktualnie znajduje się na Oleandrów?
Olga: Nailed It powstało z potrzeby przebywania z ludźmi – nie tylko kobietami, z potrzeby budowania relacji i rozmów, z potrzeby stworzenia miejsca pracy innego niż wszystkie inne. Przy okazji umiałam robić paznokcie, które robię od od 16-tego roku życia – a mam 33.5 (quick maths!). W międzyczasie skończyłam projektowanie ubioru i kostiumografię, chwilę byłam nawet asystentką kostiumografki przy produkcji reklam. Pracowałam też jako manager sklepów z rzeczami do paznokci, ale nic, naprawdę nic nie dorówna bezpośredniej relacji z klientem, kiedy siadacie na 30–60 minut i wykonujesz w tym czasie pracę, której efekt widać natychmiast – nie za jakiś czas. Zadowolenie klienta też widzisz w tym momencie. Jeżeli obie strony są ok z rozmową podczas wizyty, to już w ogóle miód. Nic nas tak nie uczy o życiu, o innych ludziach, o emocjach jak rozmowa z drugim człowiekiem.
Kujko: Pasja do pazów pojawiła się u mnie 7 lat temu, kiedy nie byłam w stanie znaleźć nikogo w Warszawie, kto zrobiłby mi pazy tak, jak bym chciała. Wtedy górował french z brokatu, który jest cool, ale ja chciałam czegoś więcej, czegoś ciekawszego. Na początku było to zajawką. Gdy zaczęłam robić sobie pazy to zaraz chciały też siostry, kumpele i tak poszło… zajawka stała się sposobem na życie. W czerwcu minie 6 lat od kiedy pracuje w Nailed It. O salonie i pomyśle na niego wypowie się Olga, bo to jej salon – ja mogę powiedzieć tylko tyle, że cieszę się, że powstał, bo nie wyobrażam sobie pracować gdzieś indziej.
Od kiedy na świecie zrobiło się głośno na temat klimatu i katastrofy ekologicznej, wpływu naszych zachowań na środowisko, Wy byłyście pierwszym salonem, który wprowadził innowacje w manicure? Skąd ten pomysł i jak wdrożyłyście go na co dzień?
Olga: Nailed It od pierwszych godzin istnienia te 8 lat temu, już był salonem eko i vegan friendly. To był jeden z moich priorytetów i otwierając salon szukałam wegańskich lakierów za granicą, sama też tworzyłam peelingi. Dzisiaj jest to super łatwe, trzeba mieć tylko chęci i trochę wiedzy. A zdobyć wiedzę może każdy, jeśli poszpera w internecie lub poczyta mądre artykuły 🙂
Kujko: To chyba bardziej chodzi o naszą świadomość. Ja chcę pracować w miejscu, które tą świadomość posiada, które nie jest ignorantem. Nie chodzi o trend, chodzi o wybór. A jeśli coś wybieramy świadomie, to nie trzeba tego jakoś mocno wprowadzać – to po prostu się dzieje i zaczynasz po prostu postępować w zgodzie ze sobą.
Skąd czerpiecie informacje i inspiracje na temat przyjaznych dla paznokci produktów?
Olga: W tej chwili te informacje są na wyciągnięcie ręki. Jak otwierałam salon, trzeba było poszperać głębiej. U mnie inspiracje zawsze wychodzą ze słyszenia i reagowania na potrzeby klientów, świata, natury.
Kujko: W UE nie mogą być sprzedawane już inne kosmetyki, jak te 5/7‑free oraz nie mogą być testowane na zwierzętach.
Czy jako manikiurzystki czujecie się bardziej artystami, czy skupiacie się jedynie najlepiej na wykonaniu swojej pracy?
Olga: Kujko absolutnie jest artystką. Często z nieskrywaną zazdrością podziwiam jej talent do wymyślenia na poczekaniu nail artu, który mnie wywala z butów. Jak ostatnio z tym chłopakiem na evencie – zobaczyła Go i od razu wiedziała, że zrobi coś w stylu japońskim. Proste, czerwone, duże kropki, kilka czarnych pociągnięć pędzla… wszystko na przezroczystej odżywce i wyszło jak super przemyślany, szczegółowo zaplanowany nail art.
Kujko: Czy czuję się artystką? Nie wiem czy bym się tak nazwała, ale na pewno wiem, że jest to coś więcej niż zwykły manicure. To poświęcenie mojego czasu, rozmowa i przekazanie dobrej pozytywnej energii komuś, kto do mnie przychodzi. Jeśli chodzi o to, co maluję na paznokciach, to czysta zajawka – nie jest to fizyka kwantowa, to po prostu fun.
Olga, pracujesz w tym zawodzie już wiele lat – czy zauważyłaś, że na przestrzeni czasu zmieniła się estetyka kobiet jeżeli chodzi o manicure?
Olga: Estetyka… na pewno zmieniło się podejście do samego manicure. Dzisiaj to dodatek do stylówki, taki jak biżuteria czy cokolwiek innego. Kiedyś manicure robiły tylko „eleganckie” kobiety. Dzisiaj każda kobieta, niezależnie od zawodu, niezależnie od tego, czy jest full time mamą i ama de casa maluje paznokcie, bo może zrobić hybrydę, która starcza na kilka tygodni. Bo do wyboru ma 340 kolorów, a nie 3 czerwienie, frencha i może 10 innych kolorów.
Jakie klientki lubicie bardziej – te, które dają Wam większą swobodę w wyrażaniu siebie za pomocą manicure czy może bardziej te zachowawcze, kiedy macie zupełny komfort pracy?
Olga: Ja generalnie raczej lubię wszystkich 🙂
Kujko: Wiadomo, że kocham malować różne wzory, bawić się barwami i formą. Lubię najbardziej te klientki, które mówią: „Kujko, rób dzisiaj co chcesz” – z tego jest największy fun. Ale jesteśmy też tylko ludźmi i zdarzają mi się dni, gdzie marzę o tym, by nikt nie wymagał ode mnie więcej niż pomalowanie paznokci na czarno. Też rozumiem że mimo XXI wieku nadal są zawody, w których nie można sobie pozwolić na coś szalonego, ale to nie oznacza, że takie osoby lubimy mniej, haha.
Jaka jest klientka Nailed it?
Olga: Różna! Ale klientki, które przychodzą do nas dla atmosfery i rozmów to na pewno osoby otwarte, bardzo często z wolnymi zawodami, ale nie tylko. Mamy głównie klientki, które przychodzą do nas od kilku lat, znamy się, spotykamy też poza salonem.
Kujko: Przede wszystkim klient Nailed It - salon nie jest zamknięty dla nikogo – od dziewczyn, przez chłopaków, po dzieci i zwierzęta. Klient Nailed It to ktoś, kto lubi klimat luźnej przestrzeni, gdzie przyjście w piżamie nie jest niczym złym. To ktoś, kto nie oczekuje białych pikowanych kanap, kto lubi pogadać, napić się kawy i posłuchać dobrej muzyki (albo i nie, haha), a nie śpiewu ptaków.
Dziewczyny, bardziej prywatne pytanie: ponieważ na co dzień większość czasu spędzacie w salonie, przez który przewija się mnóstwo ludzi, ciągle jesteście w biegu i cały czas się coś dzieje – jak odpoczywacie po pracy i w czym tak naprawdę odnajdujecie siłę i motywację do dalszego działania?
Olga: Ja głównie spędzam czas z dziećmi i przyjaciółmi. Kocham też śpiewać i na szczęście mój mąż i mój brat są muzykami, mamy studio i mogę spełniać inne pasje 🙂 Lubię też ruch, szczególnie jogę i bieganie. Śmieszne jest to, że bardzo dużo czasu poza pracą spędzamy razem, bo w pracy nie mamy możliwości pogadać 🙂 Wyjeżdżamy razem na wakacje, albo weekendowe wyjazdy jogowe, razem też biegamy. Jak się zastanowić, to większość rzeczy robimy wspólnie. Nawet w studiu nagraniowym dużo czasu Kejti z nami jest i dokumentuje te miłe chwile 🙂
Kujko: Podstawową kwestią jest to, że ja w sumie od kiedy pracuje to nie byłam w pracy. To znaczy Nailed It jest taką przestrzenią, że nie czuje się jakbym pracowała. To, co robię jest dla mnie totalną zajawką, lubię to co robię, lubię tych ludzi, cały team. Akceptujemy się i potrafimy spędzać ze sobą czas. Wiadomo, że zdarzają się dni, w których totalnie nie ma się siły – wtedy wychodzę pobiegać czy skoczę zjeść coś dobrego na miasto.
Może opowiecie nam coś o swojej miłości do Stanów Zjednoczonych i skąd ten szalony pomysł, żeby wybrać się na nowojorski Tydzień Mody?
Olga: Miłość do Stanów to może nie, ale do niektórych miejsc owszem:) Chętnie rozwinęłabym tę myśl, ale nie chcę odbiegać od tematu, a mogłabym się rozgadywać na ten temat godzinami, haha. Same Stany są dla mnie ciekawe i jest jeszcze kilka miast i miejsc, które chciałabym odwiedzić. Zawsze jednak priorytetem po przylocie do USA jest dla mnie Atlanta i odwiedziny u mojej Siostry. Tam czuję się jak w domu – może dlatego, że mój mąż spędził tam kilka ładnych lat życia i udzielił mi się jego sentyment 🙂 A z tym Tygodniem Mody, to była prosta sprawa. Jedna myśl wypowiedziana na głos – dlaczego niby miałoby nam się nie udać 🙂 ?
Kujko: Z mojej strony miłość pojawiła się dopiero, jak tam przybyłam – we wrześniu. Przyznam, że nie od razu się zakochałam, przynajmniej w Nowym Jorku. Miłość zdecydowanie przyszła, gdy poznałam Atlantę. Zrozumiałam to miejsce i kocham do niego wracać. Ma super energię, szybkość , czasami jest zdradziecka, ale to też jest cool. Szalony pomysł po prostu został któregoś razu wypowiedziany na głos… sama nie wiem, jak do tego doszło. Tak już mamy, że jak postawiony jest cel i powiedziany na głos to to po prostu się wydarza. W tym małym kołchozie gdzieś udaje nam się podjąć konkretne kroki, które zbliżają nas do celu.
Jak odnajdywałyście się podczas pracy za kulisami pokazów? Czym ta praca różniła się od Waszej pracy w salonie na co dzień? Jak poradziłyście sobie z presją czasu?
Olga: Jasne, że praca w salonie jest inna, ale mamy doświadczenie w pracy na reklamach, przy pokazach itd. Jestem za stara i zbyt pewna swojego doświadczenia, żeby stresowały mnie takie rzeczy. Poza tym w swoim zawodzie jesteśmy profesjonalistkami, musimy być pewne swoich ruchów – to można wyczuć. Kilka lat temu jechałam do Bristolu zrobić paznokcie Rity Ory na kompletnym luzie i ona to wyczuła na tyle, że oddała mi się całkowicie w kwestii koloru i nail artu. Całe dwie godziny przegadałyśmy o rapie.
Kujko: Wiadomo, że ta praca różni się od pracy w salonie. Nie różni się jednak za bardzo od pracy w terenie w Polsce. Masz inne otoczenie, trochę inna energię, dla mnie bardziej pozytywną. W Nowym Jorku jak powstawał jakiś problem, to odrazu szukało się rozwiązania jako team, nie było szukania winnego. Super czuć, że tworzy się tam team i że każdy pracuje z każdym.
Zdradzicie, dla jakich modelek wykonywałyście manicure?
Olga: Vanessa Moody – super ciepła i profesjonalna osoba.
Kujko: Adut Akech.
Gdzie widzicie siebie za kilka lat, jakie są Wasze plany i marzenia
zawodowe?
Olga: Mam tyle rzeczy, które mogłabym robić, że na bank coś sobie wymyślę do zrealizowania:) Część z naszych pomysłów już powoli realizujemy. Ja co kilka lat mam pomysł, żeby wziąć udział w mistrzostwach paznokciowych. Może w końcu się do tego zbiorę, haha. Jak udało mi się zbudować Nailed It, razem z Manitruckiem, franczyzami, nail charmsami i najlepszymi pracownikami, jakich mogłam sobie wymarzyć to zaczęłam zwalniać, żeby zacząć żyć poza pracą – także marzeń zawodowych nie mam, ja już się spełniłam zawodowo. W planach mam żyć w balansie, tak jak ostatnie 1,5 roku. Przede wszystkim mieć fajne, spokojne i szczęśliwe życie.
Kujko: Ciężko powiedzieć, co przyjdzie nam do głowy, ale na pewno NO RISK NO FUN.
Dziękujemy za rozmowę!