Tekst/grafika: Ivan Torchilov
Dzisiaj definicja „metroseksualizm” wraz z wizerunkiem przebranych dandysów z początków naszego stulecia, stopniowo wychodzi z mody. Ustępuje miejsca nowym trendom w życiu współczesnych przedstawicieli „brzydkiej płci” oraz aktualnym wzorcom męskiej urody. Pewnie nie zdajemy sobie sprawy, lecz w roku 2014 metroseksualiści obchodzą dwudziestą rocznicę. Zaczęło się w 1994 roku artykułem brytyjskiego felietonisty Marka Simpsona, który jako pierwszy posłużył się tym terminem − mianowano nim wszystkich mężczyzn, skupiających się na swoim wyglądzie i urodzie nie w mniejszym stopniu niż „płeć piękna”. Lecz ustalając, że ta epoka powoli dobiega końca i pragnąc wysłać na emeryturę już zestarzałych metroseksualistów, ten sam Mark Simpson w swoim felietonie dla brytyjskiego „The Telegraph” przedstawia nowe przemyślenia na ten temat.
Zaczęło się w 1994 roku artykułem brytyjskiego felietonisty Marka Simpsona, który jako pierwszy posłużył się tym terminem − mianowano nim wszystkich mężczyzn, skupiających się na swoim wyglądzie i urodzie nie w mniejszym stopniu niż „płeć piękna”.
Po raz pierwszy o metroseksualizmie w Europie oraz Stanach Zjednoczonych usłyszano w momencie publikacji rzeczonego artykułu, zainspirowanego wystawą It’s a Man’s World organizowaną przez magazyn „GQ”. Neologizm pochodzący od słów „metropolitan” i „heterosexual” nie zdobył natychmiastowej popularności. Dopiero po ośmiu latach, w roku 2002, zawdzięczając pomysł Simpsonowi, stworzono z wybitnego piłkarza Manchester United, Davida Beckhama, idola metroseksualistów. Zgodnie z definicją Marka Simpsona, tę cechę nadano wszystkim mężczyznom, niezależnie od orientacji seksualnej, mieszkającym w wielkich miastach (ze względu na obecność w owych olbrzymiej ilości klubów, fitness-centrów i oczywiście niezliczonych butików z ciuchami), poświęcającym sporo czasu i pieniędzy swojej urodzie.
Metroseksualiści, których mianowano współczesnym wcieleniem dziewiętnastowiecznych dandysów oraz spadkobierców yuppie (wizerunek ten odzyskał popularności w latach 80. XX wieku), zdaniem Simpsona mieli zdecydowanie odmienne psychologiczne i seksualne podstawy. W odróżnieniu, na przykład od dandysa, metroseksualista już nie był zwykłym fashionistą, pragnącym demonstrować wyłącznie swój status społeczny, wyszukane maniery i gust. Stał się fenomenem charakteryzującym epokę masowego popytu i podarzy, przykładem współczesnego konsumenta, symbolem procesu komodyfikacji męskiego ciała, rezultatem poważnych społeczno-kulturowych zmian końca XX wieku, mainstreamem − już nie jak dandys, który przedstawiał arystokrację oraz mniejszość elitarną.
W swojej książce wydanej w 2011 roku Mark Simpson pisał o tym, że metroseksualiści znamionowali sobą koniec tej seksualności, którą znał świat w ciągu wielu stuleci. Współczesny mężczyzna spędza tyle samo czasu w łazience na dbaniu o sobie, co i kobieta. Wydaje tyle samo pieniędzy na ubrania i środki pielęgnacji do ciała, włosów i inne kosmetyki. Zamiast „Playboya” i „Penthouse’a” metroseksualiści oddają pierwszeństwo tak zwanym lads’mags kontenta, które w większości przedstawiają opisy rozmaitych towarów: ubrań, samochodów, gadżetów, alkoholu, zapowiedzi nowych filmów i muzyczne newsy.
W takim razie, co stało się z metroseksualizmem w początkach nowej dekady? Oczywiście na horyzoncie nie pojawiły się jeszcze radykalne zmiany, sugerujące koniec epoki, i oczywiście w bliższym czasie takie rewolucje nie nastąpią. Mężczyźni wciąż wydają na kosmetyki (czasem nawet więcej od kobiet), nadal kupują magazyny lifestyle’owe oraz odwiedzają gabinety urody. Lecz widać już subtelne modyfikacje, które prowokują do przemyślenia kiedyś tak trafnie sformułowanego pojęcia.
Kult konsumpcji za chwilę zdoła osiągnąć apogeum, w rezultacie czego społeczeństwo wykreowało naturalne podejście u nowoczesnych mężczyzn do zakupu towarów objętych wcześniej tabu, dostępnych tylko kobietom i gejom. Nawet tych, które pierwszym pokoleniom metroseksualistów wydawały się dziwne i nieosiągalne.
Natomiast najważniejszą role odgrywa to, że kolejne odmiany „metrosexual”, o zadbanych brodach, tatuażach będących na pograniczu z wielkimi dziełami Hieronima Boscha, o wyćwiczonych mięśniach, co raz mniej zastanawiają się nad ubraniami, a co raz więcej nad swoim ciałem. Wylansowanie swojej sylwetki, przemienianie jej w kolejny dodatek z kategorii akcesoriów, prawdziwy towar na on line-rynku, zagubiony pośród nieskończonych selfie na portalach społecznościowych. Nowa fala metroseksualizmu stawia na seks pod hasłem Simpsona: „ Sport kładzie się do łóżka z pornosem, tylko gdy fotografuje to Mr. Armani.” Łącząc sport, pornografię i seks, brytyjski dziennikarz mianuje pokolenia metroseksualistów tej dekady jako „spornosexual”.
Natomiast najważniejszą role odgrywa to, że kolejne odmiany „metrosexual”, o zadbanych brodach, tatuażach będących na pograniczu z wielkimi dziełami Hieronima Boscha, o wyćwiczonych mięśniach, co raz mniej zastanawiają się nad ubraniami, a co raz więcej nad swoim ciałem.
Nowocześni spornoseksualiści realizują swoje ambicje za pomocą sieci społecznych, wyraźnie preferując te, które na pierwszym miejscu stawiają dominację wizualnej treści. Ujęcia, które wcześniej pozostawiano poza kadrem lub przeznaczano wyłącznie dla własnych partnerek czy małżonek, wystawiono na publiczną celebrację. Portale społecznościowe przemieniły się w to, czym dziesięć lat temu były kluby nocne, a słynne selfie stały się poważnym zasobem, dzięki któremu zabroniony i wstydliwy narcyzm odnalazł nowe wcielenie − chęć do bycia pożądanym realizowana jest za pośrednictwem like’ów i innych sposobów promocji. Teraz to ich ciała, a nie garderoba, a nie tym bardziej zdolności intelektualne, lansowane są dla zwrócenia uwagi publicznej.
Pośród nowych idoli spornoseksualistów w większości znaleźli się sportowcy, aktorzy oraz celebryci. Wyraźnym przykładem są osoby takie jak: nieustannie popularny David Beckham, guru piłki nożnej Cristiano Ronaldo, gwiazda „UK Gladiators” David McIntosh, brytyjska gwiazda reality TV Dan Osborne czy słynny gracz rugby Thom Evans.
Na razie nie wiadomo w jaki sposób ewoluuje nowe zjawisko, lecz nie do końca rozsądnym byłoby spychać je poza świadomość społeczną. Kolejny rozdział nowej epoki czy krótki okres przejściowy − rozsądzi czas. A na razie witamy ”spornosexual” w życiu codziennym i oczywiście „lajkujemy”.
For Vers-24, Warsaw